Nie tak wyobrażały sobie torunianki wyjazd na zaległe spotkanie 17. kolejki I ligi kobiet. Podopieczne Mirosława Zawieracza odebrały od przeciwniczek solidną lekcję siatkówki, do historii przejdzie na pewno druga odsłona meczu, w której Budowlane zdobyły 4 punkty, w tym dwa oczka po zepsutych zagrywkach „bemowskich syren”. Tym samym siatkarki z Torunia do ostatniej kolejki będą musiały bronić się przed grą w play-out.
W pierwszej części sezonu torunianki postawiły stołecznym siatkarkom poprzeczkę bardzo wysoko i faworytki wydarły im zwycięstwo dopiero w tie-breaku. Od tego momentu sporo się jednak zmieniło, obie ekipy miały przed tym spotkaniem swoje problemy, a dodatkowy „smaczek” temu starciu dodawał fakt, że zespół gości prowadził były szkoleniowiec Wisły Warszawa, Mirosław Zawieracz. W tym miejscu można by było rozpocząć opis kolejnych akcji, ale chyba nie ma to większego sensu, bowiem niemal każda z nich miała bardzo podobny przebieg – raził brak skuteczności zawodniczek toruńskich Budowlanych, z kolei po stronie Wisły perfekcyjnie siłami swoich koleżanek dysponowała Olena Nowgorodczenko. Niski blok przeciwniczek był wodą na młyn dla Anny Lewandowskiej, która skończyła 8 na 9 ataków. Dobrze spisała się także Żaneta Baran, która jak się okazało znacznie lepiej czuje się celując w „pomarańczowe”, niż grając z blokiem.
W drugim secie bardzo szybko stało się jasne, że 10. zespół I ligi będzie musiał przede wszystkim skupić się na tym, by zły wynik nie spowodował gwałtownego załamania gry wpływając na mental zawodniczek. Ta sztuka się jednak nie udała, siatkarki drużyny gości popełniały coraz więcej niewymuszonych błędów, siatkarki z miasta Kopernika zdobyły tylko dwa oczka w tym secie po własnych akcjach, raz nieco szczęśliwie za blok kiwnęła Rafałko, drugi punkt dołożyła Daria Dąbrowska i … to by było na tyle (25:4). Trenerka Ewa Cabajewska nie mogła nawet ukrócić tej bolesnej lekcji siatkówki toruniankom, bo nie pozwalała na to krótka ławka rezerwowa Wisły. Po 17 minutach mieliśmy zmianę stron. Z tytułu rzetelności dziennikarskiej i nie będąc adwokatem torunianek przypomnijmy jednak, że taki sam wynik w secie oglądaliśmy w jednym z zeszłorocznych meczów finałowych LSK.
Jak to często bywa w żeńskiej siatkówce w takich momentach tabula rasa w postaci trzeciej odsłony zmotywowała zespół gości do tego, by spróbować mimo wszystko pozostawić po sobie dobre wrażenie. Na boisko nie powróciła już Barbara Sokolińska, pozostała na nim za to Rafałko, ale to tak naprawdę tylko trójka Minicz, Bednarek, Dąbrowska z rzadka znajdowała sposób na to, by przebić się przez zasieki drużyny ze stolicy. Ta sztuka udawała się przyjezdnym tylko przez kilkanaście wymian (8:6), później ponownie dała o sobie znać przewaga w warunkach fizycznych i doświadczeniu gospodyń. Pomimo tego, że przez całe spotkanie miały one wynik pod kontrolą to dwie rezerwowe Wisły oglądaliśmy na parkiecie bardzo krótko, Agnieszka Banasiak i Anna Gawęcka otrzymały zaledwie epizodyczne role w końcówce meczu.
Wisła Warszawa – Budowlani Toruń 3:0
(25:17, 25:4, 25:16)
Składy zespołów:
Wisła: Baran (13), Marcyniuk (9), Lewandowska (9), Mikołajewska (5), Połeć (5), Nowgorodczenko (5), Markiewicz (libero) oraz Jaroszewicz (4), Banasiak (2), Gawęcka (2)
Budowlani: Bolimowska (3), Bednarek (7), Sokolińska (1), Śmieszek (1), Dąbrowska (5), Minicz (8), Łukasiewicz (libero) oraz Stachowicz, Rafałko (3)
siatka.org
Dodaj komentarz